środa, 16 kwietnia 2014

Dzieciństwo Georga Harrisona

George jako jedyny z Beatlesów urodził się w wielodzietnej rodzinie. Przyszedł na świat 25 lutego 1943 roku w domu przy Arnold Grove numer dwanaście, w dzielnicy Wavertree, w Liverpoolu jako syn Harolda i Louise.

Louise: George był od początku bardzo niezależny. Nie przyjmował jakiejkolwiek pomocy. Wysyłaliśmy go do masarni pani Quirk z listą zakupów, ale natychmiast wyrzucał papierek, gdy tylko wychodził za próg domu. Pani Quirk od razu rozpoznawała tę słodziutką buźkę, zbliżającą się do lady. »Nie dała ci mamusia listy zakupów?«, pytała. »Nie potrzebuję listy – odpowiadał George. – Poproszę trzy czwarte kilo najlepszych kiełbasek wieprzowych«. Mógł mieć wtedy najwyżej dwa i pół roczku. Wszyscy sąsiedzi go znali

Bardzo trudno było wysłać Georga do szkoły podstawowej, ponieważ wszystkie placówki były przepełnione. George był ochrzczony jako katolik, dlatego Louise próbowała wysłać go do szkoły katolickiej. Propozycja została niestety odrzucona. Dostał się do państwowej szkoły Dovedale do której chodził także John. Różnica wiekowa pomiędzy chłopcami to trzy lata dlatego nie poznali się w tym okresie.

Louise: Pierwszego dnia zaprowadziłam go do szkoły, szliśmy ulicą Penny Lane. Od samego początku chciał zostawać w szkole na obiady. Na drugi dzień, gdy zakładałam płaszcz, powiedział: »O, nie, nie chcę, żebyś mnie zaprowadzała do szkoły!«. Spytałam dlaczego, a on na to: »Nie chcę, żebyś była jedną z tych wścibskich mam, które stoją za bramą i plotkują«. Nie znosił wścibskich mam. W ogóle nie znosił plotkujących sąsiadów.

Pierwsze wspomnienie Georga było dość śmieszne. Dotyczy ono kupowania razem z dwoma braćmi żywych kurczaków:

George: Mój i Harolda umarły, ale kurczak Petera rósł sobie i rósł, mieszkając w ogrodzie za domem. Był wielki i dziki. Ludzie tak się go bali, że nie chcieli wchodzić na podwórko od strony ogrodu. Zjedliśmy go na
Boże Narodzenie. Jakiś znajomy przyszedł i udusił go. Pamiętam, że powiesił uduszonego koguta na
lince.

George był dobrym uczniem, nauka nie sprawiała mu problemów. W 1954 roku George poszedł do innej szkoły - Liverpool Institute. Do tej samej szkoły chodził Paul. Chłopcy właśnie w tym okresie zapoznali się. Od samego początku George znany był ze specyficznego stylu ubierania się. Nosił zawsze długie włosy. Ubiorem ukazywał innym swój opór wobec systemu co nie podobało się nauczycielom. Drugim powodem noszenia długich włosów była niechęć Georga do obcinania ich. Pani Harrison wspomina, że chłopców bolało strasznie strzyżenie, ponieważ ojciec robił to tak jak kiedyś w wojsku, a do dyspozycji miał strasznie tępe nożyce.

George: Po egzaminie na jakieś stypendium nauczyciel zapytał całą klasę, kto sądzi, że zdał – Zgłosił się tylko jeden uczeń, mały, tłusty, trochę śmierdzący chłopak. To był wyjątkowo smutny widok. Okazało się, że właśnie on jako jedyny nie zdał. Właśnie koło takich śmierdzących uczniów sadzali nas nauczyciele za karę. Biedne śmierdzące dzieciaki naprawdę miały pod górkę. Nauczyciele tacy właśnie są. Im bardziej sami mają przesrane, tym bardziej przenoszą to na dzieci. Głupki. Zawsze tak uważałem. Niestety, ponieważ byli starzy i pomarszczeni, mieliśmy myśleć, że wcale nie są głupi.

Louise: George chodził do szkoły z czapką szkolną nasadzoną na czubek czupryny i w bardzo obcisłych spodniach. Bez mojej wiedzy zwężał je sobie na maszynie do szycia. Kupiłam mu raz nowiuteńką parę, o on pierwsze co zrobił, to zwęził ją własnoręcznie. Gdy ojciec zauważył różnicę, kazał mu natychmiast spruć szwy, na co George odpowiedział: »Nie mogę, bo wyciąłem już zbędny materiał«. George miał na wszystko gotową odpowiedź. Kiedyś poszedł do szkoły w jaskrawożółtej kamizelce pod szkolną marynarką. Kamizelka należała wprawdzie do jego brata Harry’ego, ale George uważał, że wygląda w niej fantastycznie.

George: Noszenie jaskrawych kolorów czy chociaż próba jakiegokolwiek wyróżnienia się z tłumu była
elementem mojego buntu wobec władzy, której nigdy nie szanowałem. Doświadczenia nie można
człowieka nauczyć, trzeba je zdobyć samemu metodą prób i błędów. Samemu trzeba się przekonać, że
pewnych rzeczy nie należy robić. Mnie zawsze udawało się zachować pewną dozę indywidualizmu.
Nie wiem nawet, czemu tak bardzo to pielęgnowałem, ale to działanie przyniosło efekty. Nie udało im
się mnie złamać i po latach mogę powiedzieć, że bardzo się z tego cieszę”.
Przez kilka pierwszych lat szkoły bez przerwy pakował się w kłopoty.

Gdy chłopak zaczął przykładać się w większym stopniu do nauki stwierdził, że ma dość szkoły.

George: Nienawidziłem tego, że wszyscy mi rozkazują. Jakiś paranoiczny kretyn ledwo po szkole czytał na
głos notatki, a my mieliśmy je grzeczniutko zapisywać. Tak czy inaczej nie potrafiłem ich potem
odczytać. Ale ogólnie nie dawałem im [nauczycielom] się przechytrzyć. Banda nieudaczników. To właśnie wtedy człowiek zbacza z kursu: ty sobie spokojnie dorastasz, a oni próbują ci na siłę wepchnąć w gardło rolę elementu społeczeństwa. Wszyscy jak jeden mąż chcą cię odwieść od niewinnego sposobu myślenia dziecka i w zamian karmią cię własnymi iluzjami. To wszystko
strasznie mnie wkurzało. A ja po prostu chciałem być sobą. Nie chciałem poddać się ich obróbce, służącej zrobieniu z nas armii jak spod sztancy wyciętych.
George pomimo niechęci przykładał się do obowiązków. Jako jedyny z dzieci poszedł do ogólnokształcącej szkoły co cieszyło Harolda. Miał wobec syna duże plany i zazdrościł mu szansy którą kiedyś sam stracił.

źródła: Grafika Google (zdjęcia), The Beatles - Jedyna autoryzowana Biografia (informacje, cytaty)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz